Może się wydawać, że to reportaż, jakich czytaliśmy wiele. Kolejna rzecz o molestowaniu dzieci, gwałtach i poniżeniu. Przerażająca, to oczywiste, bo odsłaniająca zdarzenia, które nie powinny nigdy mieć miejsca. Joanna Gierek-Onoszko opowiada historię Kanady, pokazując konkretne losy ocaleńców – rdzennych mieszkańców, którzy przeszli piekło katolickich szkół kanadyjskich, do jakich na siłę byli „wcielani”, po tym jak przymusowo oddzielano ich od rodziny, oraz innych ofiar systemu segregacji rasowej i etnicznej. Ale zamysł autorki nie polega na tym, by czytelniczka wpadła w świat niewiarygodnej przemocy i cierpienia. Joanna Gierak-Onoszko podsuwa nam do przemyślenia zasadniczy problem: jakie działania może/powinno podjąć współczesne państwo, by ludności wyniszczonej przez systemową kolonizację zapewnić prawo do głosu, pamiętając także o prawach tych, którzy do tej pory byli klasami dominującymi. Jak przeprowadzić proces pojednania, by wybrzmiały krzywdy, ale nie zapłonęły ogniska zemsty.
Joanna Gierak-Onoszko rozmawia z rdzennymi mieszkańcami, pisze o ich sprzeciwie wobec polityki państwa, o walce o odszkodowania za cierpienia, jakich doznali, zamknięci i gwałceni w szkołach, o oficjalnych rządowych przeprosinach i ugodach, i – o niemożliwej do zniesienia przez wszystkich mieszkańców – przedłużającej się traumie. Niemal każda uroczystość państwowa zamienia się w Kanadzie w stypę! Gierak-Onoszko rozmawia też z białymi Kanadyjczykami, wspomina spór o kulturowe zawłaszczenie i padające przy tej okazji niefortunne wypowiedzi redaktorów gazet na temat „wolności” kulturowej, przywołuje ambiwalentnie oceniane działania artystów, którzy wykorzystują w swoich pracach obiekty rdzennych autorów. Sporo kontrowersyjnych spraw.
Ale te kontrowersje, które zbiera autorka reportażu, wyprowadzają nas poza kanadyjski świat. Problem wielokulturowości, asymilacji i polityk uznania, pogodzenia myślenia religijnego z postreligijnością, prawa do języka i do własnej kultury, narodowość histeryczna, ustanawiana na figurze wroga – wszystko to znamy skądinąd. Gierak-Onoszko przestrzega nas jednak przez pułapką łatwego znajdywania podobieństw. Jedna z jej bohaterek mówi: „Europa jest oderwana od rzeczywistości, nie macie pojęcia o świecie i o tym, jaki proces w Kanadzie przechodzimy” (s. 191). Dlatego autorka narracji jest bardzo ostrożna w doborze słów, poświęca sporo miejsca na opisanie symbolicznej przemocy, dba o kulturowe niuanse. Uczula nas na detale, drobne retoryczne wpadki, inicjujące czasem wielkie przewinienia. Przekonuje wreszcie, że język i obrazy to podstawowe media procesu pojednania i wybaczenia, w każdej chwili jednak gotowe do zerwania tego procesu i uczynienia z nas ludzi, którymi nie chcielibyśmy być.